macka j

~ jabłko zjadło dziecko
rzecz się odbyła w tej kolejności – tak
ile miało lat, 3
ubrane – żółty suficik
beznadziejna sprawa nie możemy aresztować jabłka ani go skazać
pan inspektor się wygłupia
ani trochę – jabłko jest niewinne
wina jest własnością człowieka
nie wolno jej kraść czy – co gorsza – obdarzać nią innych
następnym razem – to była dziewczynka – owszem
lepiej je kłaść na tym kwaśniejszym boku

~ jakiś bóg ulitował się nade mną i przysłał mi wysokorogiego jelenia ugodziłem go w sam środek krzyża moja spiżowa dzida przeszyła go na wylot z krzykiem padł w proch i dusza z niego uleciała

~ jak się patrzy. najprzystojniejszy świetlicki przywiózł z piasków żonę i psa który z nimi chodzi żeby śmierdzieć. ruda robi w tym celu zupę z porów. sztuka dzieje się w stróżowce, którą marcin dostał razem z posadą. stamtąd przyszli barbarzyńcy. i tam też wsiąkli. dziś w tym domu jest galeria, w której rzepa namalował niebo na podłodze. adaś już nie pije, stąd pewnie takie pomysły. to mój brat bliźniak mówi przedstawiając mnie właścicielce przybytku a jej oczy fruwają miedzy podłogą sufitem obiema gębami próbując zrozumieć jak to możliwe

~ janek spojrzał na planszę z fascynacją. zawsze lubił odkrywać nowe rzeczy, a ta gra wyglądała na wyjątkowo ciekawą. zaczynał już ustawiać pionki, gdy nagle usłyszał dziwny dźwięk dobiegający z zewnątrz. wstał i podszedł do okna, próbując dostrzec, co się dzieje

~ jedna z niewiast, jej skóra o kolorze sosny, przyciągnęła uwagę arlena. przeszła obok niego, pozostawiając za sobą woń morskiej soli i szept niezrozumiałych słów. „zostań słowa,” myślał arlen, próbując uchwycić sens tych ulotnych dźwięków, ale rozpraszały się one w powietrzu jak pęk atramentu na wodzie

~ jeże spojrzały na niego, jakby rozumiały każde słowo. jeden z nich podszedł bliżej i delikatnie szturchnął jego dłoń nosem. janek zaśmiał się cicho

~ już, ktośkto nie rozpoznał że to